Oczywiście, że wszystkie dzieci są ruchliwe… – powiedziała moja koleżanka Magda, specjalistka w dziecięcych
dziedzinach. …No, ale nie wszystkie AŻ
TAK.
Na te słowa,
Córka ma wstała, usiadła i przeturlała się jednocześnie.
Ludzie o
bujnej wyobraźni twierdzą, że za górami, za lasami są dzieci, które posadzone w
jednym miejscu, potrafią zapatrzyć się i trwać tak dłuższą chwilę.
To bujda – rzuca na
odchodne mała Torpeda i z prędkością odpowiadającą mojemu szybkiemu marszowi czworakuje
z pokoju do kuchni. Z kuchni do łazienki. Z łazienki do sypialni – kuchni – pokoju
– kuchni – pokoju…
I nie jest
to bynajmniej sytuacja, w której ja – matka kontemplująca, siedzę rozparta w fotelu
i kontempluję smak aromatycznej kawy, podczas gdy moje dziecko zajmuje się. Nie dyndam sobie bamboszem
wiszącym na dużym palcu mówiąc: Córko, skoro
już tamtędy pędzisz, wyfroteruj przedpokój swym dresem.
Po minucie
morderczego biegu, słyszę wyraźnie: Nuda.
To co teraz robimy? Ala szczerze i niezmiennie wierzy w moją inwencję.
Dawno, dawno
temu, żyły sobie dzieci, które po otrzymaniu ciekawej zabawki, oddawały się jej
eksplorowaniu przez 15 – 20 minut.
Nie bądź frajerem – przekonuje mnie mój Maratończyk pogardliwie spoglądając na gadżety,
uchodzące za hity wśród społeczności roczniaków.
I tak
siedzimy sobie razem, wśród brzęczydeł, wehikułów, oświetlników, klocków i
innych mast-hevów i miło uskuteczniamy zabawy. Zabawa nr. 1 – Wspinaczka po nogach, biodrach, brzuchu i innych
częściach ciała matki, w które można wbić stopę i rękę. Zabawa nr. 2 – Wydłubywanie oka, chwytanie za zęby, grzebanie w
uchu / nosie matki tak, by wydobyć z niej wybitnie śmieszne gwałtowne reakcje. Zabawa nr. 3 – Gryzienie, lizanie matki,
w nadmiarze radości połączone z opuszczaniem na nią co jakiś czas sporej kropli
śliny. A wokół nas gra, świeci, grzechocze stado dopraszających się o uwagę zabawek.
Stara
legenda głosi, że w krainie, której nikt dotąd nie widział, istnieją dzieci
spędzające kawał czasu nad zabawkami z tzw. czarnej listy.
Ok! – łaskawie przytaknęło
Szaleństwo zatrzymując się (!!!) nad pilotem, komórką, laptopem, kablem. Po
minucie niedowierzania rzucam się równocześnie w stronę garów, kubka z herbatą,
lakieru do paznokci, mopa, gazety. I wtedy czuję małe rączki wdrapujące się po
moich spodniach. Nuda. Ponoś mnie.
cudownie sie czyta notki .. pieknei słowa dobrane..
OdpowiedzUsuńWitamy, rozgość się :) I dzięki za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńA ja się nie mogę naczytac i tylko chcę jeszcze i jeszcze tych Waszych opowieści...są fantastyczne!!!!
OdpowiedzUsuńzabawa nr 4- łysienie plackowate u mamy, dziecko najwyraźniej chce zrobić testy na maciostwo (ojcostwo-maciostwo?) bo przy każdej okazji wyrywa matce garść włosów
OdpowiedzUsuńzabawa nr 5- łysienie plackowate u psa :D
oj, znamy, znamy i NIESTETY praktykujemy ;)
Usuń