Najważniejsze, żeby zaczęła Wam już mówić.
Jak nauczy się mówić, to będzie z górki.
A mówi już??
Fanfary, oklaski, fala
meksykańska.
MÓWI. Całymi zdaniami.
Tejewizoj ołocy mama. Tejewizoj ołocy mama.
…
Tejewizoj ołocy mama. Tejewizoj ołocy mama. Tejewizoj ołocy mama!!!!
Bardzo dobrze wychodzi jej to
mówienie. Nabiera wprawy.
Nabiera jej na przykład w porze
stygnącego obiadu, stojąc z kredką i kartką papieru.
Jisołać.
Nie teraz, obiad czeka.
Jisołać. Jisołać Z MAMUSIOŁ.
Obiad, córko. Dobry i pyszny! Krwawica
moja.
Jisołać. Najpierw obiad. Jisołać!
Zjedz obiadek. Jisołać! Obiadeczek.
Obiadzio!
Jisołać!!!!! Aaaaaaaaa! Aja zła! Aja zła!!!!!!!
Mówi głośno i donośnie.
Najgłośniej i najdonośniej w kościele. Oczywiście gdy dookoła panuje modlitewne
milczenie.
Dupa!
Patrzę na wOjca spojrzeniem „Skąd
ona zna to słowo?!?!?”. „Na pewno nie ode mnie!” – brzmi spojrzenie zwrotne. A
tymczasem…
Dupa, dupa, dupa!
Kupa, Aluniu? Pupa? Desperacko
wbijam wzrok w moje dziecko, żeby nie widzieć, czy patrzą na nas starsze panie,
panowie, czy ci, którzy wcześniej nie dosłyszeli już też.
Dupa, dupa, dupa, dupa!
Bardzo chętnie komentuje też
otaczającą nas rzeczywistość. Na przykład na spacerze, podchodząc do
nieznajomej pani z psem.
Bzitki piesek. Taaaak! Ten piesek na pewno jest bardzo SZYBKI!
Bzitki. No ale tak szybki, że nikt go nie dopędzi, tego pieska! – to
musi być głośny i intensywny potok słów w celu niedopuszczenia do głosu małego
Łobuza. Przy jednoczesnym odciąganiu od miejsca zajścia.
BZITKI piesek.
Czekaliśmy, czekaliśmy i
doczekaliśmy się mówienia. Teraz to już z górki.