Śniłam, że jedziemy na kilka dni
do Warszawy.
Jest piękne lato, a dokładniej
upalny sierpień 2014.
Ja, Ala i wOjciec Ali, czyli
skład marzeń.
W moim śnie był Pałac Kultury, Krakowskie
Przedmieście, Stare Miasto. Dni pełne spacerów i zwiedzania.
Pokonaliśmy więc drogę. Rozentuzjazmowani,
z wypiekami na twarzy stanęliśmy na Placu Zamkowym. Aparat fotograficzny w
opcji ON właśnie gotował się na ciężką pracę godną japońskiego turysty…
Kiedy to moja Córka zdecydowała,
że wyjawi nam treść swojego snu.
Wyraziła się więc jasno i donośnie:
PADZABAF
Niełatwo Cię rozszyfrować, córko. Próbowaliśmy grać na zwłokę. Mówi się: Barbakan. Właśnie tam idziemy. A może
jakieś muzeum? Chciałabyś się przejechać metrem?
PADZABAF!
Dobrze znamy ten słowotwórczy
ulepek. Nasze dziecko utrwala nam go codziennie odkąd zaczęło swoją przygodę z
mówieniem.
Nim decybele wzrosły, rzuciliśmy
się biegiem zobaczyć Pałac Kultury. Pędząc obok Grobu Nieznanego Żołnierza,
tliła się w nas jeszcze nadzieja. Spójrz.
Żołnierze stoją na baczność i…
PADZAAABAAAAAFFF!!!!
Warszawa placami zabaw stoi. Jest
ich mnóstwo. Czają się na każdym kroku i przy najciekawszych do zwiedzania
miejscach. Ich konstrukcja natychmiast rzuca się w oczy, choćby zza budynku wystawał
tylko skrawek drabinki. Choćby nie wiem jak odwracać uwagę małych oczu, choćby
nie wiem jaka rozmaitość architektoniczna, choćby dziki tłum i tysiące kolorów
dookoła. Charakterystyczne drgnięcie całego ciała, przyspieszony oddech,
wycelowany wskazujący palec.
PADZABAF
Idziemy spełniać warszawski sen.
Alusiowy.
O warszawskich zabytkach pisze każdy, o warszawskich padzachzabaf czytam pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńAlunia ma CUDNY uśmiech!
I Ala rządzi bo pladzabaf jest suuupeer, buziak dla Ali:-)
OdpowiedzUsuń