Moja córka będzie mechanikiem
samochodowym.
Postanowione.
I bynajmniej nie są to moje
niespełnione ambicje.
Gdy snuję wyobrażenia o jej
przyszłości, niekoniecznie widzę smar pod paznokciami i ubabrany kombinezon. Nie
dostrzegam w swych wizjach wystających spod podwozia nóg mojego dziecka ozutych
w bury trampek. I doprawdy niełatwo będzie mi słuchać ochrypłego głosu mojej
córki wołającej „E, Jaro, sprawdź mi te silniki! No, te, co sterują łopatkami w
nagrzewnicy, NIE?!”.
Ala będzie mechanikiem
samochodowym, bo tak chce. I nic mi do tego.
Cały jej świat kręci się wokół
samochodów. Samochody są wszędzie i zawsze. Choćbyśmy szły wzdłuż kilometrowego
korka, każde ze stojących w nim kopcących aut, jest przez moją córkę
dostrzeżone, wytknięte palcem i okraszone komentarzem. Komentarz brzmi mniej
więcej „Eeee!” (czyt. Mów, co to! Powiedz
to słowo, chcę je znów usłyszeć!).
Auto. Auto. To jest auto. To też
jest auto. O! Auto! Tak, teraz znów AUTO.
Warsztat samochodowy mojej córki
będzie w niewielkiej odległości od jej domu. Jest to warunek konieczny, który
wyraźnie zaznaczyła w swoich planach. W przeciwnym razie, nie mogłaby
regularnie wyprowadzać na spacer swej zwierzyny. Otóż Ala kocha psy.
Psy, obok samochodów to jej
największa pasja. Fascynuje ją każdy. Każdego dostrzeże, wytknie palcem i
okrasi komentarzem. Tym razem komentarz brzmi dość znajomo, a mianowicie „Eeee!”.
Czyń swą powinność, matko. Chcę usłyszeć,
że to pies. Chcę, abyś odmieniła to słowo przez wszystkie przypadki i na koniec
długo i donośnie naśladowała jego szczekanie. Szczekanie musi być, choćbyśmy
właśnie mijały tłum biznesmenów, lub patrzyły przez okno w kawiarni. Chcę
usłyszeć od CIEBIE, jak robi pies!
Czynię powinność. Szczekam.
Czy jestem ubrana elegancko, czy
na sportowo. Czy jestem wyluzowana, czy akurat zależy mi na dobrym wrażeniu.
Szczekam. Już moje dziecko wie najlepiej, jak skutecznie mnie do tego nakłonić.
Choćbym akurat najbardziej próbowała odwrócić jej uwagę od swojego zaniechania.
Szczekam cieniutko – mijając małego pieska. Szczekam grubo i donośnie
– mijając pokaźnego psiaka. Szczekam zajadle – mijając psiego awanturnika, a
przechodząc obok przyjaźnie merdającego ogonem – szczekam en-tu-zja-sty-cznie.
Jestem w tym dobra. Praktykuję
codziennie.
Chciałabym bardzo pokazać Ali
świat. Niebo, chmury, drzewo, ławkę, dom, płot. Jednak jej to nie kręci. Jak ma
kręcić, skoro pod drzewem najczęściej spotykamy wiadomo kogo, a pod domem stoi zaparkowane wiadomo co?
Te Ziomek, tego huskiego to ja znam, nikt na osiedlu go nie lubi, a mój 40kilogramowy Bob piszczy jak go widzi, czy Ty szwędasz się po Zaodrzu? :) I nie wołasz mnie na spacer? A mam osobistego hau-haua :D
OdpowiedzUsuńZ Ali agentka jakich mało :)
Zaodrze to nasza dzielnia, więc się bujamy :) wbijajcie na wspólne spacerowanie! a jeśli weźmiecie psiaka, to już w ogóle Ala chyba osiągnie swój ZEN ;)
UsuńSzkoda, że ja "hen Hen" za odrą :)
OdpowiedzUsuńej, chooodź, u nas jest spoko! :)
Usuńszkoda, że taka cisza na blogu..
OdpowiedzUsuń