niedziela, 9 lutego 2014

Głodniaki i inne strachy



Moje dziecko jest smakoszem.

Wiem to od chwili, gdy w cichej szpitalnej sali wybrzmiewał Przeraźliwy Krzyk Ponaglający. Ponaglał on mnie, nieudolnie próbującą zaspokoić głód. GŁÓD.

Synek koleżanki z łóżka obok delikatnie, z zachowaniem zasad ciszy nocnej, a także zasad kulturalnego zachowania, pomrukiwał. Synek koleżanki z łóżka obok subtelnie dawał swojej mamie do zrozumienia, że może… może ewentualnie istniałaby taka opcja, aby… jednak coś… na ząb…

Tak to odbierałam porównując z tym, co wyczyniała moja leżąca obok Córka, w akompaniamencie wierzgających rączek i nóżek.

A zatem od początku wiem, że Ala jest smakoszem. Nie wiedziałam jednak, że aż tak. 

Podobno instynkt noworodków podpowiada im, że jeśli nie będą domagać się posiłku całą swoją mocą i ze wszystkich swych sił, zginą. 

Moja prawie roczna Córka ma tak do dziś.

Pierwsze mleczne śniadanie, made by me, interesuje ją do tego stopnia, że żywo nim zainteresowana zrywa się z pieleszy o 5 nad ranem.

Każdy kolejny posiłek, zwiastowany mignięciem kolorowej miseczki tudzież nieopatrznym wypowiedzeniem słowa obiad, kaszka, banan itp., Alunia okrasza Przeraźliwym Krzykiem Ponaglającym. Jednak nabyte wraz z wiekiem umiejętności, nie pozwalają jej na tym poprzestać.
Obecnie krzyk ubogacony jest: pojękiwaniem, zawodzeniem, złowieszczym piskiem, wyciąganiem rąk ku niebiosom, wspinaniem się po nogach przygotowującego posiłek nieszczęśnika. 
 



Wprowadzenie pięciu posiłków dziennie to dobry start w drodze do kształtowania prawidłowych nawyków żywieniowych dziecka… 

… ale na pewno nie mojego. Bo moje zdecydowanie nie życzy sobie podobnych ograniczeń.

Moja Córka interesuje się wszystkim, co związane z jedzeniem. Interesuje się do tego stopnia, że nie ma nic przeciwko jedzeniu również tego, czego jedzeniem zdefiniować nie można.



 
Ochoczo i z przejęciem pochłania cokolwiek znajdzie na swojej drodze, a co łatwo mieści się w jamie ustnej. Mimo wypatrującego, już lekko przekrwionego oka opiekunów, czasem zastajemy Alę delektującą się różnymi domowymi specjałami.
Paproch – czemu nie?
Grudka ziemi – bardzo ciekawe.
Obierka z ziemniaka – świetna konsystencja.
Włos – fascynujący.
Zdechła mucha – w ostatniej chwili wydarta z chwytu pęsetowego.

Nasz koneser różnych smaków nie pogardzi niczym. I wszystkie Cejrowskie, Makłowicze, Wojciechowskie i inni pożeracze wszelkiego obrzydlistwa, chowają się przy mojej małej Dziewczynce.



2 komentarze:

  1. Oj myślałam, że to z wiekiem przechodzi… dziś w noc też było wszystko za wolno… a przecież Kubuś był taki głodny… pozdrawiamy Mały Głód z mamą:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moj maly Synek, obecnie 4-ro letni, tez lubil sobie podjesc za mlodu, a teraz...zyje na chlebie z maslem i suszonych sliwkach...Wspominam z rozrzewnieniem poprzedni okres...

    OdpowiedzUsuń