poniedziałek, 27 stycznia 2014

(bez)Senność

W chwili, gdy przeżywam absolutne i niezmącone zjednoczenie z poduszką, gdy trwam w nierozerwalnym uścisku z kołdrą, gdy błogo i bezwładnie regeneruję każdą śpiącą cząstkę mojego ciała, moje Dziecko się budzi.




Za oknem ciemno. Ciemność poranna o tej porze roku może wskazywać na przykład godzinę 7:00. Ale niieeeee... 

Pobudka o godzinie 7:00 jeszcze jakiś czas temu majaczyła daleko, daleko w sferze marzeń. Teraz zniknęła już z pola widzenia. 

Jest ciepło i miło. Jest pełen relaks. Jest faza snu głębokiego, a nawet jeszcze głębszego. Dobrze jest tak sobie spać, gdy termometr zewnętrzny wskazuje -10 stopni, a tymczasem człowiek bezpiecznie zakopany po same uszy we własnej pościeli i nic ale to nic nie jest w stanie tego zniweczyć. No, chyba, że rozdzierające ciszę wzywanie mojego Dziecka, które właśnie teraz się budzi.




Godzina 6:00 nie jest taka zła na wstawanie. Wcześnie jak czort, ale niech będzie. Mnóstwo ludzi tak wstaje i żyje, to przecież i ja mogę. 
Ha-ha! Że pozwolę sobie na wybuch pustego śmiechu. 6:00 jako pora pobudki, zaraz za wymarzoną 7:00 odeszła hen, hen, w niepamięć. Może kiedyś, na emeryturze... 

Zdecydowanie bliżej mi do typu "sowy". Mogę robić coś do późnych godzin, ale rano - zero kontaktu z bazą. Poranne ziewnięcie - przeciągnięcie - rześki skok w ustawione przy łóżku bambosze są mi obce. Spowolnione ruchy - bezwład - czołganie się do łazienki to mój scenariusz. I gdy tak leżę rozwałkowana nad ranem, moje Dziecko się budzi.





Zdaje się, że 5:00 nad ranem, jak głoszą romantyczne piosenki, jest godziną, kiedy nieszczęśliwie zakochani leżą nie mogąc zasnąć, przez wzgląd na intensywne rozmyślania o swej drugiej połowie. A kiedy oni tak leżą, myślą, a sen jest tuż, tuż i zaraz w niego miło zapadną, ja wstaję. Wstaję i idę (idę to chyba nieadekwatnie entuzjastyczne słowo) błagać moje Dziecko o litość w postaci choćby jeszcze 20 (15? może 10??) minut.

Nie ma litości!!! Orzeka bardzo głośno i dosadnie Dziecko i tak, rozpoczynamy dzień, pędząc (!) ku przygodzie.



2 komentarze:

  1. Trudno okreslic o ktorej wstaja moi najmlodsi Synkowie, gdyz zwykle po cichutku wykradaja mi smartfona i graja na nim tak dlugo, az sie zorientuje ze ustawiony w komorce na 7.30 budzik cos dlugo nie dzwoni. Starsi Synkowie,coz...nawet o 10 rano trzeba wciaz narobic sporo halasu zeby ich dobudzic.
    MamoAli...dziekuje za kolejny fajny kawalek pisarstwa; glowa do gory, jeszcze troche i bedzie lepiej z tym wstawaniem:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż o piosence "czwarta nad ranem" SDMu pomyślałam. (może sen przyjdzie). Też nie raz poranne a może lepiej nocne wstawanie przerabialiśmy, ale już minęło :-)

    OdpowiedzUsuń